Hmmm... dziś nieco inaczej... Właściwie całkiem inaczej, bo nie pamiętam, bym kiedykolwiek pisała o czymś nie do końca związanym z tworzeniem. No więc dziś będzie trochę historii (jakże mi bliskiej ;)...
Wszystko za sprawą wyzwania blogowego Uli. Jakże idealnie trafiła w czasie z tą akcją!!! Od jakiegoś czasu planuję, by coś w moim blogu pozmieniać, dać mu nowy wygląd, nowe życie, denerwuje mnie trochę fakt, że na posty mam coraz mniej czasu, że coraz częściej ograniczają się do wrzucenia fotek, a w ogóle, to całe życie przeniosło się na FB... Chcę to zmienić :)
Ale od początku. Skąd się wzięła vairatka i jej odskocznia??
Gdzieś pod koniec 2009 roku trafiłam na forum scrappasion. No ale żeby się zalogować - trzeba mieć nick... I nagle dylemat - jak ja mam się nazwać??? Pustka w głowie, nic nie pasuje, banalne imię, no może nazwisko panieńskie ciekawe, ale bez przesady ;) A mój mąż - od dawna istniejący jako vairat - mówi: "No przecież to proste :P". Rzeczywiście!! Żona vairata - to po pierwsze, fanka S. Vai'a - po drugie, z lekka zwariowana rodzina - po trzecie - i nie mogło wyjść inaczej niż vairatka :)
A dlaczego taka banalna "odskocznia"?? Hmmm... Życie dało nam trochę w kość.
Żeby jakoś to wszystko co się działo wtedy, i dzieje nadal, przetrwać, potrzebne było COŚ dodatkowego, a nie tylko dom, problemy, choroby, szpitale, rehabilitacja itp... Mój mąż jest świetnym gitarzystą. Ja znalazłam scrapbooking. I to pomaga - nieraz słyszymy pytania, jak to możliwe, że mimo wszystko żyjemy normalnie, potrafimy się śmiać, bawić, cieszyć życiem... Myślę, że to duża zasługa naszych pasji... I tego miejsca, gdzie poznałam tyle cudownych osób, też...
Żeby jakoś to wszystko co się działo wtedy, i dzieje nadal, przetrwać, potrzebne było COŚ dodatkowego, a nie tylko dom, problemy, choroby, szpitale, rehabilitacja itp... Mój mąż jest świetnym gitarzystą. Ja znalazłam scrapbooking. I to pomaga - nieraz słyszymy pytania, jak to możliwe, że mimo wszystko żyjemy normalnie, potrafimy się śmiać, bawić, cieszyć życiem... Myślę, że to duża zasługa naszych pasji... I tego miejsca, gdzie poznałam tyle cudownych osób, też...
No i się poryczałam...
A teraz to nazwa mojej firmy, nie mogłam nazwać się inaczej, za bardzo do mnie ta vairatka przylgnęła ;) Może głupio się niektórzy na mnie patrzą spisując dane firmowe, literują W-A-R-I-A-T-K-A???, ale co tam - lubię ją po prostu i tyle ;)
Zachęcam Was do przyjrzenia się swoim blogom, może warto do nich wrócić??? Szczegóły wyzwania - klik w obrazek powyżej :)
Pozdrawiam
Cieszę się, że odkryłam ten blog dzięki wyzwaniu, w którym również biorę udział ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajna historia :) Taka pozytywna :)
OdpowiedzUsuńNo i piękne prace robisz! :)
Pozdrawiam :)
:*:*:* - wystarczy za komentarz?
OdpowiedzUsuńSuper wpis! Przeczytałam z ciekawością :)
OdpowiedzUsuńMoże też dołączę do wyzwania...
(Piszę już czwarty raz !!!) ;-)
OdpowiedzUsuńSuper ta nasza Vairatka jest... ;-)
Bardzo cieszę się, że znam ją osobiście a nie tylko wirtualnie... Znam i podziwiam :-)
Pozdrawiam cieplutko :-)
Piękny post, bardzo Cię przytulam Vairatko :)
OdpowiedzUsuńTeraz już wszystko rozumiem- trudno mi było zapamiętać Twoją nazwę, też ja przekręcałam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBo Vairatka jest tylko jedna i do tego strasznie kochana :***
OdpowiedzUsuń